Dorastałem w mieście, któremu brakowało 610 lat...
...historii
To mój pierwszy post na forum więc witam innych forumowiczów.

Dorastałem w mieście, któremu brakowało 610 lat historii
Krzysztof Bramorski2009-02-23, ostatnia aktualizacja 2009-02-23 12:31

LIST DO REDAKCJI. Historią Śląska i Wrocławia zacząłem dość poważnie interesować się w szóstej klasy szkoły podstawowej. Kilka szacownych instytucji naszego miasta, m.in. Muzeum Historyczne, organizowało wówczas dla uczniów szkół podstawowych i średnich wojewódzki konkurs "Wiedza o ziemi naszej". O ile pamiętam, dwa razy udało mi się go wygrać I chociaż był to za pierwszym razem rok bodaj 1985, a za drugim 1987, problem skomplikowanej historii naszego miasta dotykał nawet tak zdawałoby się apolitycznej imprezy.

Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale wówczas zakres wybranej przeze mnie pracy konkursowej, poświęconej sufraganowi wrocławskiemu biskupowi Wincentemu Urbanowi, był poufnie konsultowany z osobą odpowiedzialną w kuratorium za przebieg konkursu, gdyż umyśliłem sobie zawrzeć w niej rozdział opisujący powstanie i historię Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, a tam występowały takie nazwiska, jak kardynałowie Kopp czy Bertram

Dziś Wratislaviana i Silesiaka zajmują w mojej domowej bibliotece ok. 3,5 Gb. Są wśród nich zarówno pierwsze przywiezione w 1989 i 1990 r. z Niemiec książki i albumy, których lektura otwierała oczy na zupełnie inny punkt widzenia historii Śląska i Wrocławia, jak i wydawane sukcesywnie w Polsce publikacje niemieckich autorów. Jest wreszcie dwujęzyczna publikacja "Dziedzictwo i posłannictwo śląskiego Kościoła", wydane z okazji 1000-lecia diecezji Wrocławskiej przez ks. prał. Winfrieda Königa, administratora apostolskiego dla mieszkających w Niemczech katolików z Archidiecezji Wrocławskiej, w którym obok siebie piszą polscy i niemieccy historycy oraz biskupi

W 1990 roku miałem okazje organizować we Wrocławiu kilkudniowe seminarium na "bezpieczny", niekontrowersyjny temat "Historia i kultura Wrocławia na przestrzeni wieków". Jedyną kontrowersją był współudział w przedsięwzięciu "Fundacji Śląsk" z Münster, do niedawna (wówczas) uchodzącej za nieprawomyślną w historiografii regionu, oraz przedstawicieli mniejszości niemieckiej, mieszkającej we Wrocławiu. Tak, były i są tutaj takie osoby, choć pewnie ich liczba nie przekracza już kilkudziesięciu.

Wszystko przebiegło pomyślnie, polscy i niemieccy historycy i studenci przez trzy dni słuchali wykładów, dyskutowali, wymieniali poglądy. Najbardziej zaskakujący był moment podsumowania imprezy. Podczas dyskusji podsumowującej głos zabrał młody wrocławski historyk, pracownik uniwersytetu. Dziękując za udział w spotkaniu, powiedział zdanie, które sprawiło, że nawet gdyby w żadnym innym aspekcie seminarium nic nie wniosło, warto byłoby je zorganizować dla tej jednej wypowiedzi: "Dotąd jako historyk znałem jedynie kamienie mówiące we Wrocławiu po niemiecku, cieszę się, że przy tej okazji poznałem też mieszkańców mojego miasta, mówiących w tym języku".

Boję się, kiedy dziś słucham głosów budzących upiory przeszłości. Urodziłem się już po epoce Adenauera w krzyżackim płaszczu stojącego na Odrze z mieczem w dłoni. Dorastałem w mieście, któremu brakowało 610 lat historii. Moja "osiemnastka" zbiegła się z chwilą, gdy miasto zaczęło ja odzyskiwać. Nagle okazało się, że Wrocław nie zniknął z mapy w roku 1335 i nie powrócił na nią dzięki zwycięskiemu marszowi armii radzieckiej na Berlin. W chwilę później miasto odzyskało kolejny element swojej tożsamości, habsburski herb z XVI wieku, w którym przestał razić czeski lew.

Nie wiem, dlaczego panom Kaczyńskiemu, Nowakowi i kilku innym zależy na burzeniu wielokulturowej świadomości historycznej Wrocławian. Pamiętam koniec lat 80., gdy odwiedzałem popołudniami ówczesnego dyrektora i oddanego opiekuna starego cmentarza żydowskiego przy ul. Ślężnej Macieja Łagiewskiego. Układając na powrót mozaiki porozbijanych płyt nagrobnych, rozmawialiśmy o zomowcach rzucających z okien sąsiadującej z cmentarzem szkoły ciężkimi przedmiotami do celów - nagrobków, o wandalach włamujących się na cmentarz i rozwalających nocami nagrobki. Dzisiaj na ten cmentarz przychodzą wycieczki, we Wrocławiu jest Dzielnica Czterech Świątyń, a Maciej Łagiewski jako dyrektor Muzeum Historycznego właśnie kończy wielkie dzieło odbudowy Zamku Królewskiego nie wstydząc się mówić, że Wrocław był jednym z trzech miast rezydencjalnych pruskich królów. I niech tak zostanie.

Poza tym proponuję prześledzić ciekawą dyskusję z innego forum gdzie znalazłem ten tekst. Jest tam kilka podobnych tekstów. Może warto niektóre z nich przekleić tutaj. Link tutaj http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=815214.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław


  PRZEJDŹ NA FORUM