Sabaton 40:1
Uważam, że mamy do czynienia z sakralizacją państwa, co nie jest tożsame z szacunkiem dla konkretnej władzy. Można nawet zaryzykować tezę, że społeczeństwo uważa, że każda kolejna ekipa nie jest godna świętego państwa.

To trochę karkołomna teza, jak dla mnie. Zauważ, że społeczeństwo ma jak najgorsze zdanie nie tylko o partiach i wyłanianych z nich rządach. Ale również o instytucjach państwa: Sejmie, Senacie, sądach, stanowionym w tym kraju prawie, etc. A ja nie bardzo nawet potrafiłbym sobie wyobrazić ten święty ideał, do którego mielibyśmy być tak przywiązani. zdziwiony

Istotne jest to, że dla znaczącej części Polaków lojalność obywatela wobec państwa, stanowiącego wartość samą w sobie, ma charakter bezwarunkowy.

Faktycznie, lojalność zdaje się mieścić w naszym kodzie kulturowym. Ale interpretowałbym ją szerzej (tu również np. lojalność wobec sojuszników – niewykluczone, że dla części rodaków celebrowanie tej cechy daje asumpt do poczucia wyższości moralnej, choćby względem naszych dawnych sojuszników). O ile to drugie jest politowania godne, o tyle samą lojalność uważam za cnotę (choć niekiedy niepraktyczną).

Wobec tezy o kulcie anarchii jestem sceptyczny. Tradycja polska, zdominowana przez tradycję Kongresówki, jest w istocie głęboko kolektywistyczna (wbrew powszechnym wyobrażeniom). Polska ma bardzo słabe tradycje liberalne, dla których gruntem były środowiska mieszczańskie. Kolektywizm jest dziedzictwem Polski szlacheckiej - nawet liberum veto wyrastało z takiej właśnie mentalności (konkretnie z przeświadczenia, że stan szlachecki tworzy jedno ciało, które winno przemówić jednym głosem). Na to nałożyły się oddziaływania wschodniego bizantynizmu. Ich refleksem są procesy o znieważenie głowy państwa, czyli o obrazę majestatu.

Nie pomyślałem jeszcze nigdy w ten sposób, ale to ciekawe. Z drugiej strony mamy tradycję opozycyjną (PRL, a głębiej sięgając- XIX stulecie), afirmującą prawo do protestu, nieposłuszności obywatelskiej i odmowy legitymizacji władzy. Tendencję tę wzmacnia od lat 90-tych postępujący rozpad więzi społecznych. Jakiegoś specjalnego kolektywizmu z lupą więc szukać. Za to atomizacji społecznej, nieufności (to jeszcze nie to samo co indywidualizm) i zwykłego warcholstwa (z bogatą tradycją) ci u nas dostatek. Mnie to pachnie bardziej anarchią niż kultem państwa.

Nieszczęściem współczesnej RP jest marginalizacja tradycji takiej choćby Wielkopolski (Śląsk pomijam, bo to dla wielu Polaków ciało obce).

Nazwałbym to zawłaszczeniem kultury przez tradycję krakowsko-mazowiecką. Szkodliwe, zubażające, nierozsądne. Ale to m.in. od nas zależy, czy tradycję innych regionów odpowiednio skutecznie „sprzedamy”.


  PRZEJDŹ NA FORUM