Sabaton 40:1
Sądzę, że niepotrzebnie rodzielasz dwie sfery. Otóż historię z reguły opowiada się właśnie po to, by wywoływać emocje. I opowiadając ją, stosuje się uproszczenia.

Nie redukujmy opowiadania historii do wywoływania emocji. Primo - występuje ona pod postacią wiedzy (działa na intelekt). Secundo - jej opowiadanie ma 3 podstawowe funkcje. Pierwsza to odpowiedź na pytanie "kim jesteśmy" (zdefiniowanie grupy własnej i grup obcych, dyfuzja pewnego kodu kulturowego). Druga to legitymizowanie przeszłych, obecnych i przyszłych posunięć politycznych. Trzecia to umożliwienie wyciągania z historii wniosków na przyszłość. Gdzie tu miejsce na emocje?

Emocje biorą się z kodu kulturowego, konserwowanego przez opowiadanie historii - owszem. Każdy z nas jest elementem takiego kodu. Ta dyskusja stała się ciekawa dzięki temu, że te kody są różne.

Napiszę, co niepokoi mnie w dominującej w Polsce narracji historycznej. Sprowadza się to do dwóch punktów:
1. Dążenie do wykazania własnej (tj. narodu polskiego) wyższości moralnej.
2. Próba wpojenia społeczeństwu przekonania, że ojczyzna identyfikowana z państwem jest dobrem najwyższym, a więc poświęcenie dla niej życia jest czymś w najwyższym stopniu chwalebnym (bez względu na okoliczności).


Ad.1) Typowe dla Polaków, Amerykanów, Żydów i jeszcze paru innych nacji. Głupawe.
Ad.2) A to akurat odziedziczyliśmy poniekąd po sąsiadach - zarówno zachodnich, jak i wschodnich. Myślę, że szok II WŚ i otarcie się o biologiczną zagładę, osłabiło ten nurt. Został jednak niestety ponownie wzmocniony dzięki propagandzie nacjonalistycznej w PRL.

Nie przypisuję Ci ulegania tej pierwszej iluzji, natomiast wydaje mi się, że w jakimś stopniu dałeś się uwieść tej drugiej.

Obawiam się Veltins, że sprawa jest głębsza. Ta iluzja dość dawno zaczęła trącić myszką i trudno dać się jej porwać. To raczej kwestia kodu kulturowego (coś jak genetyka). W 90% przypadków możesz reagować sceptycznie i zgodnie ze swoim świadomym światopoglądem, ale czasem - pod wpływem odpowiednich bodźców - odzywa się "stara natura".

Te złudzenia oczywiście coś ludziom psychologicznie dają. W przeciwnym razie ziarno polityki historycznej nie padałoby na podatny grunt. W moim przekonaniu jednak skutki negatywne upowszechniania tych przekonań są zdecydowanie większe niż korzyści.

Tych które wspomniałeś - owszem. Skutki negatywne przekraczają korzyści. Myślę natomiast, że trochę zbyt szybko interpretujesz przez ich pryzmat inne zjawiska. Uważam też, że w niektórych przypadkach bilans uproszczeń (korzyści i strat) jest odwrotny.

Mejden:

Ja wiem jedno-że jeśli ruscy chcieliby tu wpaść i nas zagarnąć to poszedłbym się bić.

No właśnie obawiam się, że ja też mógłbym zrobić coś takiego. Mimo, że rozum podpowiada co innego.


  PRZEJDŹ NA FORUM