Kulturowe symbole "małych ojczyzn"
Już od 1945 r. w regionie aktywny był Referat Muzeów przy Delegaturze Ministerstwa Oświaty, penetrujący zbiory około sześćdziesięciu muzeów dolnośląskich i pięciu wrocławskich, z myślą o przechowaniu ich poza miejscami zaraz po wojnie szczególnie zagrożonymi szabrem, dewastacją lub wywozem na wschód bądź zachód, poza tym odtworzeniu i uzupełnieniu polskich kolekcji przetrzebionych przez wojnę oraz zatarciu materialnych śladów kultury niemieckiej i ciągłości historycznej krainy. W związku z tego rodzaju praktykami historyk prof. Karol Maleczyński, zaangażowany w pionierskie reaktywowanie życia we Wrocławiu, wyodrębniał zjawisko "szabru patriotycznego", dotyczącego wywozu spuścizny kulturowej:

Na Wrocław najeżdżały całe ekipy, opatrzone pełnomocnictwem odpowiednich władz, a jeszcze częściej bez żadnego pełnomocnictwa, wyławiające zbiory biblioteczne bądź inne dla zniszczonej Warszawy i Łodzi, w której rozpoczynały już działalność wyższe uczelnie, a także dla muzeów Warszawy i Poznania. Były to częściowo rewindykacje książek i zabytków wywiezionych przez Niemców; częściowo rzeczy, których wówczas nie można było zabezpieczyć na miejscu w warunkach zburzonego miasta. Trudności stąd wynikłe trwają do dziś. Ale obok takich pojawiały się różne osobistości, które potajemnie chciały wywozić bezcenne zbiory. Pamiętam, jak dowiedziałem się przypadkowo o zamiarze wywiezienia zbiorów archeologicznych muzeum, czemu tylko z trudem zdołał przeszkodzić rektor Kulczyński. Pamiętam też, jak w czasie jednodniowego wyjazdu autem do Kudowy z Baryczem i Pociechą napotkaliśmy na dworcu w Kłodzku rozmaite skrzynie z archiwaliami i inkunabułami Archiwum i Biblioteki Kapitulnej wrocławskiej. Zdążyłem je tylko zabezpieczyć w starostwie. Odbyły one potem prawdziwą odyseję przez Kraków, aż po paru latach wróciły tam, gdzie należały.

Dolnośląskie dzieła sztuki uległy rozproszeniu po całym kraju. Ich największym depozytariuszem stało się Muzeum Narodowe w Warszawie, sporo przejęły również muzea w Toruniu, Poznaniu, Kozłówce i Muzeum na Wawelu. Wywóz cennych eksponatów z obszarów powojennej zawieruchy i chaosu faktycznie bywał ratunkiem, na ogół zapewniał też odpowiednie warunki przechowywania i opracowania. Niemniej część kolekcji na lata zaległa w muzealnych magazynach i zamiast rzesz zwiedzających mogła cieszyć oczy nielicznych "Wtajemniczonych".

Za przenoszeniem śląskich dzieł w inne rejony kraju nie kryła się szlachetna troska o ich ocalenie. Przywłaszczane obiekty nagle "traciły pochodzenie", jak na przykład rzeźby ogrodowe Siegwitza z Brzeziny k. Oleśnicy, stojące w parku Łazienkowskim. Nieuszkodzony kościół Łaski w Kamiennej Górze w 1954 r. został pozbawiony wyposażenia na rzecz Katedry Wojska Polskiego w Warszawie. Akt takiego barbarzyństwa, jak wydarć1e wystroju ze świątyni i użycie do jego przetransportowania skrzyń skleconych z zabytkowych osiemnastowiecznych ławek, był możliwy w czasie pokoju, w granicach jednego państwa. Polscy dygnitarze mieli hojną rękę do rozdawania śląskich dzieł sztuki w formie prezentów; Taką drogą pieczęć wrocławskiej Rady Miejskiej trafiła w ręce południowo amerykańskiego dyplomaty, a następnie poprzez sprzedaż aukcyjną do muzeum w Norymberdze. Ponad 500 obrazów osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych malarzy szkół niemieckich powędrowało do Lipska w darze dla muzeów NRD.

Od 1957 r. Muzeum Narodowe we Wrocławiu przystąpiło do tworzenia kolekcji prezentujących ważne okresy w dziejach Śląska, co zapoczątkowało, niestety bardzo ograniczony, ruch muzealiów, który przywrócił regionowi koło 1000 eksponatów; W latach 90. Wrocławiowi przekazano ok. 300 obiektów - 216 wzbogaciło zbiory Muzeum Narodowego, 43 - Historycznego i 7 - Archeologicznego. Zwroty realizowane przez blisko półwiecze okazały się nader skromne w porównaniu z rozmiarami powojennego wywozu. Warszawskie Muzeum Narodowe wciąż przechowywało aż ok. 26 tysięcy śląskich dzieł sztuki, w tym ok. 2700 obrazów i obiektów sztuki zdobniczej, ok. 4000 rysunków i 16 tysięcy grafik szkół obcych.


  PRZEJDŹ NA FORUM