Wrocław próbowano odbudowywać w latach 1945-1949. Był to warunek jego zasiedlenia i potwierdzenia roszczeń PRL do tej ziemi - miasto musiało nadawać się do życia i jakoś funkcjonować. Odgruzowano więc główne ulice, uruchomiono pierwsze połączenia tramwajowe i autobusowe. Uruchomiono zniszczone instalacje: wodną, gazową, elektryczną. Odbudowano lub wybudowano od nowa część kamienic w centrum. Równolegle prowadzono jednak rabunkową wywózkę wyposażenia zakładów przemysłowych. W 1949 roku instytucja powołana do odbudowy miasta (umknęła mi nazwa z pamięci) została jednak zlikwidowana a w jej miejsce powołano do życia... Komisję Rozbiórkową. W latach 1949-1955 wywieziono do Warszawy dziesiątki milionów cegieł, pochodzących z rozbiórki. Rozbierano nawet nieznacznie uszkodzone zabytkowe budynki, które nadawałyby się do odbudowy. Oszczędzono jedynie gotyckie kościoły (odbudowa Ostrowa Tumskiego), bo te pozwalały na wspominanie "piastowskich korzeni" miasta. Mniej szczęścia miały bezcenne średniowieczne ołtarze, rzeźby, dzieła sztuki sakralnej i świeckiej. "Zabezpieczyły" je warszawskie jednostki muzealne, wywożąc z miasta całe wagony dzieł sztuki. Chodziło o to, by "zbyt niemieckie" dobra kultury ukryć w magazynach muzealnych stolicy. Większość z nich nadal się tam znajduje i pomimo upływu 60 lat, nie ma na razie mowy o ich zwrocie. :/ |